Forum www.spiritolibero.fora.pl Strona Główna www.spiritolibero.fora.pl
Bezpartyjne Forum Polaków
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

UKRYTA TAJEMNICA PIENIĄDZA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.spiritolibero.fora.pl Strona Główna -> Świat
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SpiritoLibero
Administrator



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 14:29, 25 Paź 2010    Temat postu: UKRYTA TAJEMNICA PIENIĄDZA

 
Wyspa rozbitków - przypowieść ułatwiająca zrozumienie zadłużającego systemu finansowego.

1. Uratowani z tonącego okrętu

Statek uległ katastrofie wskutek eksplozji. Ludzie szukając ratunku chwytali się jego szczątków. Kiedy było już po wszystkim pięciorgu z nich udało się uratować. Dryfowali na prowizorycznej tratwie.
Rozbitkowie od wielu godzin obserwowali horyzont w nadziei, ze może spostrzeże ich jakiś okręt. Czy tą prowizoryczną tratwa dopłyną do jakiegoś gościnnego wybrzeża?
Wtem jeden z nich krzyknął: -Ziemia! Spójrzcie, ziemia! Właśnie tam dokąd spychają nas fale!
W miarę zbliżania się do brzegu ich twarze rozpogadzały się. Rozbitków było pięciu. Pięciu Polaków.
Franciszek jest cieślą. To on pierwszy zawołał: ziemia! Paweł jest rolnikiem. Jakub, doświadczony hodowca bydła. Henryk, ogrodnik i Tomasz, mineralog.

2. Opatrznościowa wyspa

Nasi rozbitkowie poczuli, ze wracają do życia, kiedy postawili stopy na ladzie.
Po osuszeniu się i rozgrzaniu zapragnęli poznać wyspę, na która wyrzuciły ich fale z dala od cywilizacji. Nazwali ja "Wyspa rozbitków".
Po odbyciu krótkiego spaceru przekonali się, ze wyspa nie jest pustynnym ugorem. Nie spotkali jednak żadnych ludzi. Natrafili natomiast na nieliczne stado zdziczałego bydła, z czego mogli wnosić, ze dawniej mieszkali tu ludzie.
Jakub zapewnił, ze będzie tu można rozwinąć hodowle bydła. Paweł stwierdził, ze wyspa w większej części nadaje się pod uprawę. Henryk oczekiwał obfitych zbiorów z licznych drzew owocowych rosnących na wyspie. Franciszka zainteresował przede wszystkim las z różnorodnym drzewostanem - jak dobrze byłoby ściąć drzewa i zbudować domy dla malej kolonii.
Tomasza najbardziej zainteresowała skalista część wyspy. Dostrzegł tu oznaki, które wskazywały na podłoże bogate w minerały. Tomasz był pewien, ze mimo braku ulepszonych narzędzi uda mu się wydobyć z rudy użyteczne metale.
A wiec każdy z nich mógłby oddać się swoim ulubionym zajęciom na rzecz wspólnego dobra. Wszyscy dziękowali Opatrzności za uratowanie ich z wielkiego niebezpieczeństwa.

3. Prawdziwe bogactwo

I nasi przyjaciele wzięli się do pracy.
Domy i meble są dziełem cieśli. Z początku zadowalali się skromnym pożywieniem. Lecz wkrótce mogli zebrać plony z uprawianych przez siebie pól. Z upływem czasu posiadłość rozbitków na wyspie wzbogacała się. Nie w złoto ani w banknoty lecz w realne bogactwo: w pożywienie, ubranie, mieszkania - w rzeczy odpowiadające ich potrzebom.
Każdy z nich pracował w swojej dziedzinie. Wszelka nadwyżkę jaką ktoś wyprodukował wymieniał za nadwyżki produktów wytworzone przez pozostałych.
Zycie na wyspie nie zawsze było łatwe, gdyż brakowało im wielu rzeczy, do których byli przyzwyczajeni w cywilizowanym świecie. Ale los ich mógłby być o wiele gorszy.
Zresztą już w Polsce poznali kryzys. Pamiętają jak musieli się ograniczać, podczas gdy sklepy w odległości dziesięciu kroków od ich domów były przepełnione towarami. Tutaj przynajmniej nie muszą patrzeć jak się psuja produkty potrzebne do życia. I nie muszą obawiać się licytacji.
Tutaj maja prawo do korzystania z owoców swojej ciężkiej pracy.
A wiec nasi rozbitkowie eksploatują wyspę i wielbią Boga spodziewając się, że pewnego dnia odnajdą swoich krewnych zachowawszy dwa wielkie dobra: życie i zdrowie.

4. Wielka trudność

Nasi przyjaciele często zbierali się dla omówienia wielu spraw. W bardzo uproszczonym systemie gospodarczym, w jakim żyli i pracowali, jedno ich niepokoiło: że nie maja pieniędzy. Prosta wymiana produktów za produkty jest niedogodna. Nie zawsze produkty do wymiany są równocześnie do dyspozycji. Na przykład za drewno dostarczone rolnikowi zimą można zapłacić warzywami dopiero za sześć miesięcy.
Niejednokrotnie również zdarzało się, że jeden z nich dostarczał produktu dużych rozmiarów, za który chciałby otrzymać zapłatę drogą wymiany na szereg mniejszych artykułów wyprodukowanych przez różnych producentów w różnym czasie.
To wszystko komplikowało sprawy biznesu i bardzo obciążało pamięć. Gdyby w obiegu były pieniądze, każdy z nich sprzedawałby swoje towary za pieniądze. Po ich otrzymaniu kupowałby rzeczy jakie chce, kiedy chce i gdy są do kupienia.
Wszyscy zgodzili się, ze system pieniężny byłby dogodny. Ale żaden z nich nie wiedział, jak go ustanowić. Nauczyli się produkować realne bogactwo: rzeczy. Ale zupełnie nie wiedzieli jak wyprodukować pieniądz, odzwierciedlenie tego bogactwa.
Nie wiedzieli, w jaki sposób pieniądz powstaje i jak go stworzyć, gdy go nie ma i gdy zdecydowali się, że chcą go mieć. W ich sytuacji na pewno wielu wykształconych ludzi byłoby też w kłopocie podobnie jak wszystkie rządy były zakłopotane w okresie dziesięciu lat poprzedzających wojnę. Brakowało wówczas pieniędzy i rządy były wobec tego zagadnienia bezradne.

5. Przybycie jeszcze jednego rozbitka

Pewnego dnia wieczorem, gdy nasi przyjaciele siedząc na wybrzeżu roztrząsali ten problem po raz chyba setny, spostrzegli na morzu szalupę z samotnym wioślarzem.
Pospieszyli mu na ratunek. Z jego mowy wywnioskowali, ze jest Polakiem. Wyjawił im, że jest Europejczykiem, który jako jedyny uratował się z rozbitego statku. Podał swoje nazwisko: Marcin Golden.
Opisali mu swoje położenie na wyspie mówiąc: - Chociaż żyjemy z dala od cywilizacji, nie możemy się skarżyć. Ziemia daje dobre plony, las również przynosi nam korzyści. Jednego nam tylko brakuje: pieniędzy, które by nam ułatwiły wymianę naszych produktów.
- A wiec błogosławcie przypadek, który mnie do was sprowadził - odrzekł Marcin.
- Jestem bankierem i pieniądz nie stanowi dla mnie żadnej tajemnicy. W krótkim czasie mogę ustanowić dla was system pieniężny, z którego będziecie zadowoleni. Będziecie mieli wtedy wszystko to, co maja cywilizowani ludzie.
Bankier! ... Bankier! ... Anioł który by przybył prosto z Nieba nie wzbudziłby w nich większego szacunku. Czyż w krajach cywilizowanych nie przyzwyczaili się kłaniać bankierom, którzy sprawują kontrole nad ruchem finansów?

6. Bóg cywilizacji

- Panie Marcinie, jako bankier nie będzie pan na naszej wyspie pracował. Zajmie się pan wyłącznie naszymi pieniędzmi i finansami.
- Z przyjemnością z jaką by to zrobił każdy bankier, żeby się przyczynić do wspólnego dobra.
- Zbudujemy panu odpowiednie mieszkanie, które będzie odpowiadało godności bankiera. Czy w międzyczasie możemy pana ulokować w pomieszczeniu służącym nam do zebrań?
- Oczywiście moi przyjaciele. Ale najpierw wynieśmy z łodzi ocalone przedmioty: prasę drukarską, papier i inne akcesoria, a przede wszystkim baryłkę, z która zechciejcie obchodzić się ze szczególną ostrożnością.
Wyładowali wszystko, przy czym baryłka ich zaintrygowała.
- Ta baryłka - oświadczył Marcin - jest skarbem nie mającym sobie równego. Jest pełna... złota!
Pełna złota! Zdawało się, że z pięciu ciał uleci pięć dusz! Na Wyspę Rozbitków wkroczył bóg cywilizacji. Bóg żółty, zawsze ukryty ale potężny, straszny, którego obecność czy nieobecność, albo najmniejsze kaprysy mogą decydować o losie wszystkich narodów!
- Złoto! Panie Marcinie, pan jest prawdziwym, wielkim bankierem. O, wasza wysokość! O, czcigodny Marcinie! Najwyższy kapłanie boga, złota! A wiec zechce pan przyjąć nasz hołd i przysięgę wierności!
- Tego złota starczyłoby dla całego kontynentu, moi przyjaciele. Ale złoto nie będzie krążyć. Trzeba je schować, gdyż jest ono duszą wszelkiego zdrowego pieniądza, a dusza zawsze jest niewidzialna. Wytłumaczę wam to wszystko przy wręczaniu pieniędzy.

7. Zakopywanie bez świadków

Zanim się wszyscy rozeszli na spoczynek Marcin rzucił pytanie: - Ile pieniędzy potrzebowalibyście na początek dla przeprowadzenia waszych transakcji?
Spojrzeli po sobie i z pokora poradzili się Marcina. Pod wpływem sugestii dobrego bankiera doszli do wniosku, ze każdemu z nich na początek wystarczy po 200 zł.
Rozchodząc się wymieniali entuzjastyczne komentarze. I pomimo późnej pory spędzili większość nocy nie śpiąc, a ich wyobrażenia ekscytował obraz złota. Udało im się zasnąć dopiero nad ranem.
Marcin nie tracił czasu. Zapomniał o zmęczeniu, pamiętając o swojej przyszłości na wyspie w charakterze bankiera. Pod osłoną ciemności nocy wykopał dół, zatoczył do niego baryłkę i zasypał ją ziemią. Dla zatarcia wszelkich śladów przykrył to miejsce starannie ułożoną darnią i posadził tam mały krzew.
Następnie na swojej malej prasie wydrukował 1000 jednozłotowych banknotów. Przy czym rozważał:
- Jak te banknoty jest łatwo zrobić! Ich wartość opiera się na produktach, do których sprzedaży będą one służyć. Bez nich banknoty te nie miałyby żadnej wartości. Ale moich pięciu naiwnych klientów o tym nie wie. Sadza, ze gwarancja pieniędzy jest złoto. Dzięki ich niewiedzy i nieświadomości trzymam ich w reku.

8. Do kogo należy nowy pieniądz?

Nazajutrz wieczorem rozbitkowie zebrali się u Marcina. Na stole leżało pięć plików banknotów.
- Zanim te pieniądze rozdzielę pomiędzy was - powiedział bankier - musimy się porozumieć.
- Podstawa pieniądza jest złoto. Złoto, umieszczone w moim banku jest moja własnością. Och! Nie martwcie się! Pożyczę wam tych pieniędzy i użyjecie ich na swoje potrzeby. Ale obciążę was odsetkami. Ponieważ na tej wyspie jest mało pieniędzy, a raczej wcale ich nie ma, sądzę, że będzie słuszne, jeśli zażądam od was niewielkiego procentu: ośmiu od stu (8%).
- Istotnie , panie Marcinie, jest pan wspaniałomyślny.
- Jeszcze jedno zastrzeżenie: interesy interesami, nawet wśród najlepszych przyjaciół. A wiec zanim wręczę wam te pieniądze, musicie mi podpisać zobowiązanie do zwrotu kapitału wraz z odsetkami. W wypadku waszej niewypłacalności będę zmuszony skonfiskować waszą własność. Och, to jest zwykła formalność. Bynajmniej nie pragnę waszych własności, zadowolę się swoimi pieniędzmi, co do których jestem pewien, ze mi je zwrócicie. A wy zatrzymacie swoja własność.
- To jest słuszne i zgodne ze zdrowym rozsądkiem, panie Marcinie. Przyłożymy sie do pracy ze zdwojona gorliwością i wszystko panu spłacimy.
- Właśnie oto chodzi. Gdy wyłonią się jakieś nowe problemy zawsze przychodźcie do mnie po radę. Jako bankier jestem waszym najlepszym przyjacielem. A oto dla każdego z was po 200 złotych.
I pięciu przyjaciół odeszło zachwyconych, z rękoma pełnymi pieniędzy i głowami zatopionymi w ekstazie z ich posiadania.

9. Zagadnienie arytmetyczne

Pieniądz Marcina zaczął kursować na wyspie. Wymiany się ożywiły i jednocześnie uprościły. Wszyscy byli zadowoleni i z szacunkiem i respektem kłaniali się Marcinowi.
Jednak Tomasz, mineralog, był zatroskany siedząc pracowicie z ołówkiem nad kartka papieru. Tomasz, jak inni, podpisał umowę, że spłaci Marcinowi w ciągu roku 200 zł plus 16 zł odsetek. Przecież jego produkty są jeszcze w ziemi, a w kieszeni ma już tylko kilka złotych. W jaki sposób zdoła spłacić swój dług w nadchodzącym terminie płatności?
Długi czas łamał sobie głowę nad tym indywidualnym problemem, bez sukcesu. W końcu zaczął rozpatrywać go ze społecznego punktu widzenia.
- Jeżeli weźmiemy pod uwagę całą naszą społeczność na wyspie, czy będziemy w stanie wywiązać się z naszych zobowiązań? Marcin wyprodukował banknoty na sumę 1000 zł, a żąda od nas zwrotu 1080 zł. Nawet jeżeli zbierzemy wszystkie pieniądze, jakie są na wyspie chcąc mu je oddać będzie ich tylko 1000 zł, a nie 1080 zł. Nikt nie ma tych dodatkowych 80 zł. Produkujemy rzeczy, a nie złotówki. Tak wiec Marcin będzie mógł zawładnąć całą wyspą, ponieważ nie możemy mu zwrócić kapitału wraz z odsetkami (procentem).
Jeżeli są nawet tacy, którzy są w stanie spłacić cały swój dług nie troszcząc się o drugich, to niektórzy z nich zbankrutują od razu, inni przetrwają. Ale na tych ostatnich przyjdzie kolej! Wtedy bankier stanie się właścicielem całej wyspy. Chcąc temu zapobiec musimy się zorganizować i wspólnie uregulować nasze sprawy.
Tomasz bez trudu przekonał swoich towarzyszy, ze Marcin ich oszukał. Dlatego postanowili powtórnie się z nim spotkać.

10. Dobroczynność bankiera

Marcin wyczytał z ich twarzy, co się dzieje w ich duszach.
Zachował jednak dobra minę. Impulsywny Franciszek przedstawił mu sprawę:
- W jaki sposób mamy panu oddać 1080 zł, skoro na całej wyspie jest tylko 1000 zł?
- Te dodatkowe 80 zł stanowią procent, moi przyjaciele. Czy wasza produkcja nie powiększyła się?
- Tak, ale pieniądz sie nie powiększył. Pan domaga się pieniędzy, a nie towarów. Tylko pan robi pieniądze. Otóż pan wyprodukował tylko 1000 zł, a żąda pan zwrotu 1080 zł. Nie możemy panu tyle oddać!
Chwileczkę, moi przyjaciele. Bankier zawsze się dostosowuje do okoliczności, dla większego dobra ogółu... A wiec spłaćcie mi tylko procent: nie więcej niż 80 zł. Kapitał zatrzymajcie.
- Czy pan umarza cały nasz dług, 200 zł każdemu z nas?
- O, nie! Przykro mi, ale bankier nigdy nie rezygnuje ze spłaty długu. W końcu oddacie mi wszystkie pieniądze, które wam pożyczyłem, ale co roku będziecie mi spłacać tylko odsetki. Nie będę się domagał zwrotu kapitału. Być może niektórzy z was nie będą mogli płacić nawet samych odsetek, gdyż pieniądze krążą od jednych do drugich. Ale zorganizujcie się jako państwo i przyjmijcie system dobrowolnej składki, co nazywa się podatkiem. Tych, którzy maja więcej pieniędzy obciążycie większym podatkiem, biednych - mniejszym. Byleście spłacili w całości sumę odsetek, to ja będę zadowolony, a wasze małe państwo będzie się pomyślnie rozwijać.
Nasi przyjaciele wyszli trochę uspokojeni, ale wciąż wątpiący.

11. Ekstaza Marcina Goldena

Po odejściu towarzyszy Marcin skupia się i myśli:
"Mój interes jest dobry. Ci ludzie są pracowici i znają się na rzeczy. Ich ignorancja i łatwowierność stanowi moją siłę. Poprosili mnie o pieniądze, a ja zakułem ich w kajdany niewoli. Podczas gdy ich oszukałem, obsypali mnie kwiatami".
"Istotnie, mogli się zbuntować i wrzucić mnie do morza. Ale...mam ich podpisy. Są uczciwi. Dotrzymają swoich umów. Uczciwi i ciężko pracujący ludzie zostali stworzeni na tym świecie, żeby służyć bankierom i finansistom".
"O, wielki bankierze! O, światły mistrzu, słuszne jest stwierdzenie: „Dajcie mi kontrole nad finansami narodu, a zagram na nosie tym, którzy tworzą jego prawa”. Ja, Marcin Golden, jestem panem Wyspy Rozbitków, ponieważ kontroluję jej system pieniężny".
"Moja dusza jest przepełniona entuzjazmem i ambicją. Czuje, że mógłbym rządzić całym światem. To, co zrobiłem tutaj mógłbym przeprowadzić na całej Ziemi. Niech tylko wydobędę się z tej wysepki: wiem, jak rządzić światem, nie dzierżąc berła".

"Z największa rozkoszą wpajałbym swoja filozofię w głowy tych, którzy kierują społeczeństwem: bankierów, przemysłowców, polityków, reformatorów, profesorów, dziennikarzy - a staliby się moimi sługami. Masy są stworzone do życia w niewolnictwie, podczas gdy elita jest ustanowiona jako ich nadzorcy".
I w olśnionym umyśle Marcina powstaje cala struktura systemu bankowego.

12. Nieznośny koszt życia

Tymczasem sytuacja na wyspie się pogarsza. Wprawdzie produkcja wyraźnie wzrosła, ale spadła ilość wymiany towarów (transakcji). Marcin pilnuje swoich interesów, ściągając odsetki regularnie. Pozostali muszą myśleć o odłożeniu pieniędzy dla niego.
Pieniądz zakrzepł - zamiast krążyć swobodnie. Ci, którzy płacą najwyższe podatki, występują przeciw tym, którzy płaca mniej. Podnosząc ceny, żeby w ten sposób zrekompensować swoje straty. A najbiedniejsi, którzy nie płaca podatków, narzekają na drożyznę i kupują coraz mniej.
Nawet gdyby jeden z drugim podjęli prace zarobkowa zaczęliby nieustannie domagać się podwyżek plac, żeby dostosować się do coraz wyższych kosztów życia, do drożyzny.
Obniża się moralność, zanika radość życia, praca nie sprawia już zadowolenia. Bo po co pracować? Produkty trudno jest sprzedać, a jeżeli się je sprzeda, trzeba płacić Marcinowi podatki. A wiec trzeba się ograniczać. To jest prawdziwy kryzys. I jeden drugiego oskarża o brak miłosierdzia i o to, ze jest powodem drożyzny.
Pewnego dnia Henryk, siedząc w swoim sadzie, doszedł do wniosku, ze "postęp", jaki przypisują systemowi pieniężnemu ustanowionemu przez bankiera wszystko na wyspie popsuł. Z pewnością oni sami maja wady, ale system Marcina podsyca w nich to, co w ludzkiej naturze jest najgorsze.
I Henryk postanowił przekonać swoich przyjaciół i zjednoczyć ich do akcji. Zaczął od Jakuba. Z nim poszło mu łatwo.- Och, nie jestem uczony - powiedział Jakub - ale już od dłuższego czasu czuję, że system tego bankiera jest bardziej zepsuty niż nawóz w mojej oborze ubiegłej wiosny.
Wszyscy po kolei zrozumieli to i postanowili ponownie spotkać się z Marcinem.

13. U kowala kajdanów

U bankiera rozpętała się burza.
- Na naszej wyspie brakuje pieniędzy, bo pan nam je zabiera. Płacimy i płacimy i jesteśmy panu jeszcze tyle winni, ile byliśmy na początku. Pracujemy, uprawiamy ziemie i powodzi się nam gorzej niż przed pana przybyciem. Długi! Długi! Jesteśmy aż po szyje w długach.
- Och! Bądźcie chłopcy rozsądni! Wasze interesy kwitną i to wszystko dzięki mnie. Dobry system bankowy jest największym skarbem kraju. Ale żeby ten system działał korzystnie musicie mieć wiarę w bankiera. Przychodzicie do mnie jakbyście przychodzili do swojego ojca.... czy chcecie więcej pieniędzy? Bardzo dobrze. Moja baryłka złota jest warta o wiele tysięcy złotych więcej. Obciążając wasza własność długiem (hipoteka) pożyczę wam nowych tysiąc złotych.
- Tak! Teraz nasz dług podskoczy do 2000 zł! I mamy panu płacić dwukrotnie większy procent, latami, do końca naszego życia?
- Tak, ale w miarę, jak będzie wzrastać wartość waszych nieruchomości będziecie mogli zaciągać nowe pożyczki, a spłacać będziecie mi zawsze tylko odsetki. Zsumujcie wasze wszystkie długi w jeden - to się nazywa długiem skonsolidowanym. I możecie dodawać go do długu rok po roku.
- I zwiększać podatki rok po roku?
- Oczywiście. Ale jednocześnie każdego roku będzie się powiększać wasz dochód.
- A wiec w miarę, jak wskutek naszej pracy wyspa będzie się rozwijać, będzie się powiększać nasz zbiorowy dług!
- Owszem, tak jak się to dzieje we wszystkich cywilizowanych państwach. Obecnie dług publiczny jest jak gdyby miernikiem dobrobytu kraju.

14. Wilk pożera owce

- Czy pan, panie Marcinie, nazywa to zdrowym systemem pieniężnym? Dług publiczny, gdy staje się nieunikniony i niespłacalny, nie jest zdrowy, lecz szkodliwy.
- Wszelki zdrowy system monetarny, moi panowie, jest oparty na złocie i wychodzi z banku w postaci długów. Dług narodowy jest dobrą rzeczą, nie pozwala ludziom na zbytnie zadowolenie. Rządy ujarzmiane są przez najwyższą i ostateczną mądrość ucieleśnioną w bankierach. Ponieważ jestem bankierem, jestem na waszej wyspie pochodnią cywilizacji. Będę dyktował wasza politykę i regulował wasz standard życia.
- Panie Marcinie jesteśmy tylko prostymi ludźmi, ale bynajmniej nie chcemy takiej cywilizacji. Nie pożyczymy już od pana ani jednego grosza. Niech to będzie pieniądz zdrowy czy niezdrowy, ale nie chcemy więcej mieć z panem do czynienia.
- Współczuję wam, panowie, z powodu waszej niemądrej decyzji. Ale skoro ze mną zrywacie, przypominam o waszych zobowiązaniach. A wiec oddajcie mi wszystko: kapitał i odsetki (procent).
- Ależ to jest niemożliwe! Nawet gdybyśmy oddali panu wszystkie pieniądze, jakie są na wyspie, jeszcze bylibyśmy panu dłużni.
- Nic na to nie poradzę. Czyście nie zagwarantowali mi na piśmie? Tak, czy nie? A wiec na mocy świętości umów przejmuje wszystkie wasze zadłużone własności stanowiące gwarancje, jak to ustaliliśmy wówczas, gdy byliście tak uszczęśliwieni z mego przybycia. Ponieważ nie chcecie służyć potędze pieniądza dobrowolnie, zmuszę was do tego silą. Nadal będziecie eksploatować wyspę, ale już dla mnie i na moich warunkach. Odejdźcie, jutro wydam wam rozkazy.

15. Kontrola prasy

Jak prawdziwy bankier, Marcin wiedział, że kto sprawuje kontrole nad systemem pieniężnym jakiegoś narodu, sprawuje kontrole nad samym narodem. Ale Marcin zdawał sobie sprawę, że dla osiągnięcia tego celu trzeba się postarać, by naród żył w nieświadomości. Dlatego należy go zainteresować innymi sprawami.
Marcin zaobserwował, ze spośród pięciu rozbitków dwóch było konserwatystami, a trzech liberałami. Rozwinęło się to w trakcie ich wieczornych rozmów, szczególnie po tym, jak popadli w niewolnictwo. Pomiędzy konserwatystami i liberałami zaczęły narastać stale tarcia i niezgoda.
Toteż pomógł on zorganizować dwa ugrupowania polityczne: partie konserwatystów i liberałów. Finansuje obie partie, zyskując w ten sposób pewność, że ten, kto zostanie wybrany pozostanie na jego usługach, zamiast służyć ludowi.
Henryk, który był najmniej stronniczy, uważając, że wszyscy maja takie same potrzeby i aspiracje, zasugerował utworzenie związku wszystkich ludzi, żeby wywarli nacisk na władze. Takiego związku Marcin nie mógłby uznać, ponieważ położyłoby to kres jego rządów. Żaden dyktator, bankier, finansista czy ktokolwiek nie mógłby stanąć przed wykształconymi i zjednoczonymi ludźmi.
Marcin starał się rozjątrzyć te ich polityczne dysputy do najwyższego stopnia. Przy pomocy swojej malej prasy drukarskiej wydawał dwa tygodniki: "Trybunę" dla liberałów i "Głos" dla konserwatystów.
"Trybuna" w skrócie mówiła: "Jeżeli nie jesteście już panami u siebie, to z powodu tych zdradzieckich konserwatystów, którzy zawsze są przyklejeni do wielkich interesów".
"Głos" w skrócie mówił: "Wasza zrujnowana gospodarka i dług państwowy jest dziełem tych przeklętych liberałów, którzy zawsze są gotowi do politycznych awantur".
I nasze dwa polityczne ugrupowania kłóciły się w najlepsze zapominając, ze głównym sprawcą ich niezgody jest kontroler i władca pieniędzy, bankier Marcin.

16. Cenne znalezisko

Pewnego dnia Tomasz, mineralog, odkrył w głębi malej zatoki, wśród sitowia, opuszczona lódź. Brakowało w niej wioseł i jakichkolwiek śladów, że ją ktoś używał. Tomasz znalazł w lodzi skrzynie w dość dobrym stanie, z kilkoma sztukami bielizny, z paroma drobnymi przedmiotami i pierwszym tomem publikacji Kredytu Społecznego z Kanady pt.: Pierwszy rok 'Michael'/'Vers Demain'.
Zasiadł do czytania. Treść książki pochłonęła go, a twarz mu się rozjaśniła.
- Ależ zawołał - powinniśmy to wiedzieć od dawna! Wartość pieniądza w żadnym wypadku nie opiera się na złocie, lecz na produktach, które za pieniądze można kupić.
Krótko mówiąc, pieniądz powinien być rodzajem księgowości, kredytem przechodzącym z jednego konta na drugie, w zależności od kupna i sprzedaży. Ogólna suma pieniędzy zależy od ogólnej ilości produktów.
Wzrostowi produkcji zawsze musi towarzyszyć odpowiedni wzrost ilości pieniędzy. Nigdy w żadnym czasie nie należy płacić odsetek od nowego pieniądza (pieniądz nie może być oprocentowany). Postęp nie jest reprezentowany przez wzrost długu publicznego, lecz przez dywidendę równą dla wszystkich... Ceny dostosowane są do ogólnej siły nabywczej przez współczynnik cen. Kredyt Społeczny...
Tomasz nie mógł się dłużej opanować. Wstał i ruszył pędem, z książką w ręku, żeby podzielić się tym wspaniałym odkryciem ze swoimi czterema towarzyszami.

17. Pieniądz - elementarna księgowość

Tomasz zmienił się w profesora. Uczył innych tego, czego sam się nauczył z przesłanej przez Boga publikacji Kredytu Społecznego.
- Oto - rzekł - co można by zrobić bez bankiera, bez jego złota, bez zaciągania długów.
- Otwieram konto na nazwisko każdego z nas. W kolumnie po prawej stronie zapisuje wpływy (kredyt), które powiększają konto; po lewej stronie zapisuje wydatki (debet), które zmniejszają konto.
Każdy z nas na początek chciał po 200 zł. Wpisujemy 200 zł jako wpływy dla każdego. I w tym momencie każdy ma natychmiast 200 zł.
Franciszek kupuje od Pawła produktów za 10 zł. Z konta Franciszka odejmuje wiec 10, zostaje mu 190. Dodaje 10 Pawłowi, który ma teraz 210.
Jakub kupuje u Pawła za 8 zł. Odejmuje 8 Jakubowi, któremu zostaje 192. Konto Pawła wzrosło do 218.
Paweł kupuje drzewo od Franciszka za 15 zł. Pawłowi odejmujemy 15, ma on teraz 203. 15 dodaje Franciszkowi, który ma teraz 205.
I tak dalej, z jednego konta na drugie, całkiem tak samo, jak papierowe złotówki przechodzą z jednej kieszeni do drugiej.
Jeżeli ktoś z nas potrzebuje pieniędzy na powiększenie swojej produkcji udziela mu się nowego potrzebnego kredytu, bez oprocentowania, który odda on do funduszu kredytowego po dokonaniu sprzedaży. To samo odnosi się do nowych inwestycji publicznych, które są finansowane (odzwierciedlane) nowym kredytem.
Konto każdego powiększa się również okresowo o dodatkowa sumę, w zależności od postępu społecznego, bez zabierania innym. I to jest dywidenda narodowa. W ten sposób pieniądz staje się narzędziem służącym.

18. Rozpacz bankiera

Wszyscy dobrze to zrozumieli. Mała społeczność wyspy stała się społecznością systemu Kredytu Społecznego. Nazajutrz Marcin otrzymał list opatrzony pięcioma podpisami.
"Szanowny Panie, Pan nas zadłużył, opodatkował i wykorzystał całkiem niepotrzebnie. Nie potrzebujemy, żeby Pan nadal kierował naszym systemem pieniężnym. Odtąd będziemy mieć wszystkie potrzebne nam pieniądze bez złota, bez długów, bez złodzieja. Od dziś ustanawiamy na Wyspie Rozbitków system Kredytu Społecznego. Dywidenda narodowa zastąpi dług narodowy (dług publiczny).
Jeżeli Pan domaga się zwrotu kapitału, możemy Panu oddać wszystkie pieniądze, jakie Pan dla nas wyprodukował, ale nic ponadto. Nie może się Pan domagać zwrotu tego, czego Pan nie wytworzył".
Marcin jest zrozpaczony. Jego imperium się wali. Jego marzenia rozpadły się. Co ma teraz zrobić? Wszelkie argumenty będą daremne. Pięciu ludzi odkryło prawdę i stało się kredytodawcami. Pieniądz i kredyt nie stanowią już dla nich żadnej tajemnicy, tak samo jak dla Marcina.
- Och, co robić? Ci ludzie zostali oświeceni i pozyskani przez Kredyt Społeczny. Ich doktryna rozszerzy się znacznie szybciej niż moja. Czy powinienem prosić ich o przebaczenie? Stać się jednym z nich? Mam uczynić to ja, finansista i bankier? Nigdy! Raczej odejdę i spróbuje żyć na uboczu.

19. Wykryte oszustwo

W celu zabezpieczenia się przed wszelkimi pretensjami bankiera, jakie mógłby w przyszłości sobie rościć, nasi przyjaciele postanowili wystawić mu dokument, stwierdzający, że posiada on to wszystko, co przywiózł na wyspę.
Dlatego sporządzili ogólny inwentarz: łódź, małą prasa drukarska i ... osławioną baryłkę złota.
Marcin musiał wskazać miejsce, gdzie ja ukrył. Przy wykopywaniu jej nasi przyjaciele odnieśli się do niej już z o wiele mniejszym respektem. Pod wpływem Kredytu Społecznego nauczyli się gardzić fetyszem złota.
Tomasz, mineralog, pomagał podnosić baryłkę spostrzegł, ze jest zbyt lekka jak na złoto.
Porywczy Franciszek długo się nie wahając uderzył siekierą: oczom ich ukazało się wnętrze baryłki. Ani grama złota! Kamienie, nic więcej, tylko zwykle kamienie, bez żadnej wartości!...
Nasi przyjaciele nie mogli ze zdumienia przyjść do siebie.
- Pomyśleć, że niegodziwiec nas tym czarował! Ale też trzeba było być naiwnym, by popaść w ekstazę na samo słowo: ZŁOTO!
- Pomyśleć, że całą swoją własnością zagwarantowaliśmy za kawałki papieru opartego na czterech szuflach kamieni. To jest grabież pomnożona przez kłamstwo!
- Pomyśleć, że w ciągu wielu miesięcy kłóciliśmy się i nienawidziliśmy z powodu takiego oszustwa! Diabeł!
Gdy tylko Franciszek podniósł siekierę, bankier puścił się pędem w stronę lasu.

Louis Even
 
 
Historia ta nie ma na celu krytyki personelu zatrudnionego w banku, ani tez krytyki dyrektorów lub inspektorów bankowych. Oni są po prostu pracownikami. Od nich pracodawca wymaga odpowiedniej "postawy", uprzejmości, uczciwości, dokładnego wykonywania poleceń i absolutnego posłuszeństwa. To system jest wadliwy, a my wszyscy jako pierwsi jesteśmy z jego powodu poszkodowani.
 
Od przypowieści do rzeczywistości

System pieniądza zadłużającego
System pieniądza zadłużającego zaprowadzony przez Marcina na Wyspie Rozbitków sprawiał, że mała społeczność wyspy zadłużała się w miarę, jak wyspa rozwijała się i wzbogacała dzięki pracy ich wszystkich.
Czy dokładnie tak samo nie dzieje się dzisiaj w naszych cywilizowanych państewkach?
Dzisiejsza Polska jest obecnie bogatsza pod względem rzeczywistego majątku niż była przed 50 lub 100 laty. Otóż porównajcie dług narodowy, sumę wszystkich długów publicznych, jakie Polska ma obecnie z długami przed 50, 100 lat, sprzed trzech wieków!
A przecież to bogactwo wyprodukowała w ciągu wielu lat sama ludność polska! Dlaczego wiec zadłużać ja za rezultat jej własnej pracy?
Dla przykładu rozważcie przypadek szkół, wodociągów, mostów, dróg i innych budów o charakterze publicznym. Kto tego wszystkiego dokonał? - budowniczowie kraju. Kto dostarczył materiału? - fabryki kraju. A dlaczego budowniczowie mogą się zajmować robotami publicznymi? Ponieważ są inni pracownicy, którzy produkują żywność, odzież, obuwie i inne dobra lub zapewniają usługi, z których mogą korzystać konstruktorzy i przemysłowcy.
A wiec to cala ludność dzięki swojej różnorodnej pracy wytwarza te dobra. Jeżeli nawet pewne rzeczy sprowadza się z zagranicy, to w zamian za produkty, które się tam wyeksportowało.
A co obecnie stwierdzamy? Wszędzie obywateli obciąża się podatkami: za szkoły, szpitale, mosty, drogi i inne roboty publiczne. A wiec każe się płacić ludności za to, co sama wyprodukowała.

Płacić więcej niż wynosi cena

Ale na tym nie koniec. Ludności każe się płacić więcej niż wynosi cena tego, co ludność sama wyprodukowała. Jej własna produkcja będąca rzeczywistym bogactwem staje się dla niej długiem obciążonym procentem. Z biegiem lat suma procentów może się zrównać z wielkością długu nałożonego przez system albo może ją nawet przewyższyć. W końcu dochodzi do tego, ze ludności każe się płacić dwukrotnie, trzykrotnie cenę tego, co sama wyprodukowała.
Oprócz długów publicznych są tez długi przemysłowe, również obciążone procentem. Zmuszają one przemysłowca, przedsiębiorcę do podnoszenia cen powyżej kosztu produkcji, tak, by mógł on zwrócić pożyczony kapitał wraz z odsetkami, bez narażania się na bankructwo.
W obecnym systemie finansowym długi publiczne, długi przemysłowe i odsetki zawsze musi płacić ludność. Płacić w formie podatków, jeśli chodzi o długi publiczne; jeśli chodzi o długi przemysłowe - płacić w formie cen, gdzie długi te są zwarte. Ceny rosną, podczas gdy podatki wyciągają pieniądze z kieszeni.

Tyrański system

To wszystko i jeszcze wiele innych rzeczy wskazuje na system monetarny, system finansowy, który obecnie rządzi zamiast służyć i który panuje nad ludnością, jak panował Marcin nad mieszkańcami wyspy, zanim się zbuntowali.
Ale co się dzieje, gdy władcy pieniądza odmawiają udzielenia pożyczki albo stanowią instytucjom publicznym lub przemysłowcom warunki za trudne do spełnienia?
Wówczas instytucje państwowe zaprzestają wykonywania projektów, które skądinąd są naglące; przemysłowcy zaprzestają starania się o rozwój produkcji, która odpowiadałaby potrzebom. I właśnie z tego rodzi się bezrobocie. A żeby bezrobotni nie umarli z głodu trzeba obciążyć podatkami tych, którzy jeszcze cokolwiek posiadają, albo którzy pobierają pensje.
Czy możemy wyobrazić sobie bardziej tyrański system, z tak wieloma zgrubnymi skutkami?

Przeszkoda w dystrybucji

I to jeszcze nie wszystko. Oprócz zadłużenia producentów albo paraliżowania produkcji, której finansowania się odmawia, taki system pieniężny jest złym narzędziem finansowania zbytu produktów.
Chociaż sklepy i magazyny są pełne, chociaż jest wszystko co potrzebne do produkcji jeszcze obfitszej, zbyt produktów jest ograniczony.
Istotnie, można nabyć tyle produktów, ile jest się w stanie za nie zapłacić. Przy obfitości produkcji powinna być zapewniona obfitość siły nabywczej w portfelach. Ale tak nie jest. Obecny system nakłada na produkty ceny zawsze wyższe, niż wynosi suma pieniędzy wkładana jako siła nabywcza do portfeli ludności. Ten system nie posiada żadnego mechanizmu wyrównującego te lukę.
Zdolność płatnicza nie odpowiada zdolności produkcyjnej. Finanse nie odpowiadają rzeczywistości, nie są na tym samym poziomie. Rzeczywistość oznacza obfitość dóbr łatwych do wyprodukowania. Finanse oznaczają pieniądz racjonowany i trudny do zdobycia.

Obecny system finansowy jest w rzeczywistości systemem karzącym, zamiast być systemem służącym.
To nie znaczy, że trzeba go znieść, ale trzeba go poprawić. Można by to doskonale zrobić stosując zasady finansowe Kredytu Społecznego.
Wprowadzenie zasad Kredytu Społecznego stworzyłoby system, który by służył zamiast panować.
 
Louis Even
 


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w.red




Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląskie

PostWysłany: Pon 17:06, 25 Paź 2010    Temat postu:

Bardzo "podoba mi się" ten tekst Smile
Bo tak jest w istocie. I na dobrą sprawę jest to zagadnienie kluczowe jeżeli komukolwiek zaświta pomysł sanacji stosunków międzyludzkich.
Mam jednak małe zapytanie. Dlaczegóż tam nie ma kobiety ? Toż to w najwyższym stopniu nieludzkie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PP




Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:15, 25 Paź 2010    Temat postu:

Druknęłam sobie, jutro przeczytam. ;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SpiritoLibero
Administrator



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 22:00, 25 Paź 2010    Temat postu:

Cytat:
Dlaczegóż tam nie ma kobiety ? Toż to w najwyższym stopniu nieludzkie Wink


Ty red masz rację... Shocked

Dobrze, ze my chociaż PPepkę mamy (co by gorące głowy studziła) Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PP




Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:23, 25 Paź 2010    Temat postu:

:)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PP dnia Pon 22:36, 25 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PP




Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:41, 29 Paź 2010    Temat postu: SL

Nareszcie udało mi się przeczytać! I nie żałuję, fajne! :-))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.spiritolibero.fora.pl Strona Główna -> Świat Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin